DooKOŁA świata w miesiąc z hula-hop
lipca 04, 202213 różnych noclegów, 12 miast, 11 lotów, 10 stref czasowych, 7 parków narodowych, 6 krajów, co najmniej 5 języków, 4 kontynenty, 2 hula w 31 dni. To już koniec mojej podróży dooKOŁA świata z hula-hop!
Różnorodność - to podobało mi się najbardziej. Niedźwiedzie przy drogach w Kanadzie i wielbłądy na bezdrożach Australii; ogromny upał w Singapurze i zamarznięta woda na samochodzie w Uluru; wspinaczki po suchych skałach Kings Canyon i zaśnieżonych ścieżkach Parku Narodowego Jasper; drogie butiki i bezdomni na ulicach Honolulu; surfowanie na Waikiki i kolejka gondolowa w Lake Louise; dzieła sztuki w Luwrze i dzieła natury i parkach narodowych.
Ciągła ekscytacja nowością sprawiała, że przez ten miesiąc odnajdowałam w sobie pokłady jakiejś dziwnej energii, która pomimo braku snu, czasem jedzenia i ogromnej liczby kroków utrzymywała mnie przy życiu - a nawet w znakomitym nastroju. Ja - sowa z prawdziwego zdarzenia wstawałam o 4 rano i o 6 siedziałam już w aucie, rozbudzając Wiktora. Na co dzień zakutana w koc w biurze pytam, czy możemy wyłączyć klimę. W Australii i Kanadzie przy 4 stopniach na dworze bez rękawiczek i czapki ruszałam na szlak. Będąc na restrykcyjnej diecie w Szczecinie, w czasie wyjazdu wynajdowałam z powodzeniem bezglutenowe przekąski, przez większość czasu czując się dobrze. Prawie każdego dnia chodziłam w dresie i butach trekkingowych, bez make-upu, hybrydy i ołówkowych spódnic.
Zmian było dużo - tych planowanych i spontanicznych. Choć nie wszystko udało się zrealizować w 100%, przez cały czas koncentrowałam się na tym, co zobaczyliśmy, zamiast na tym na co nam nie starczyło czasu. Sporadycznie czułam zmęczenie, jet-lag właściwie mnie ominął. Było szampańsko, dlatego dziś otwieram butelkę i świętuję spełnienia marzenia z dzieciństwa.
Relacje i podsumowania jeszcze będą, bo materiału na bloga mam na następne pół roku! Czekajcie na kolejne wpisy!
0 comments